Site Loader

Idąc na Na jej barkach spodziewałem się generycznego, typowo sundance’owego, ładnie nakręconego (ładne filmy o brzydkich problemach – i problemów w ten sposób się nie wyczyści i obraz przyjemny nie będzie) dokumentu o kolejnym wariancie indywidualnego dochodzenia do sukcesu (w tym wypadku pokojowej Nagrody Nobla dla Nadii Murad). Wiecie, typowa mikro-historia przemiany, przejmowania ideologii, triumfu charakteru, zaangażowania i wytrwałości, owocująca kolejnym obrazkiem zachęcającym do budowania zachodnich marzeń i snów (a czy ktoś poza 1% śni owe sny?). Niewiele się pomyliłem, choć muszę przyznać, że dostałem przebłyski czegoś więcej.

Reżyserka, Alexandria Bombach potrafi pokazać się jednak z dobrej strony, mając otwarte oczy na rozbuchaną przez oficjeli instytucji pokojowych odpowiedzialność ciążącą na Nadii, jak również na kompletny bezsens jej starań wobec cynizmu świata uprzejmego, lecz opartego na zysku. Zostajemy zderzeni z kolejnymi zapewnieniami coraz to wyższych urzędników państw o chęci rozwiązania problemu ludobójstwa Jazydów (Nadia jest świadkinią i Ambasadorką Pokoju ONZ) przez ISIS i zerowymi faktycznymi działaniami.

Warszawski Festiwal Filmowy – materiały prasowe

Co więcej, Bombach potrafi pokazać między wierszami coraz większe oderwanie Nadii od rzeczywistości, od której uciekła i osamotnienie niewielkiej, religijnej grupy w nierównej walce z potężną militarną organizacją. Bohaterka coraz bardziej zaczyna mówić językiem Zachodu, zatracając gdzieś po drodze siłę własnego przekazu.

Rezolucja na te problemy jest dla twórczyni tak prędka i oczywista, że każe się nam zastanowić nad swoją zasadnością. Oto przejmuje ona znaną liberalną metodę – obiecujemy, że pomożemy, ale u was, na miejscu, a nie u nas, na Zachodzie (samoorganizujcie się u siebie, poradzicie sobie, a i nam będzie lepiej bez waszych jęków i wpychania się na imprezę bez zaproszenia). Odwołaniami do przestarzałego narodowo-tożsamościowego patriotyzmu i nawoływaniami do nierównych walk Bombach sprawia spory zawód, powracając tym samym na generyczne tory mainstreamowych, amerykańskich dokumentów o koszmarach wojen.

Szkoda, że w Na jej barkach mamy więcej dramatu sądowego niż artystycznego dokumentu o ofiarach terroryzmu (i wojen z terroryzmem), bo widoczne w kilku zaledwie ujęciach opowiadanie za pomocą delikatnego, poetyckiego obrazu i subtelnej gry skojarzeń wychodzi reżyserce naprawdę dobrze.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa