Site Loader

Upadek, czyli pokazywany w Konkursie Międzynarodowym WFF-u debiut młodego, chińskiego reżysera, Zhou Lidonga, to (jak się zdaje) pomysł prosty i chwytny. Celem jest pokazanie ciemniejszych stron życia w oddaniu korporacyjnej rzeczywistości. Film został oparty, według opisu, na tzw. „autentycznych doświadczeniach” przedsiębiorczych przyjaciół Lidonga. Jak zmierzyć „autentyczność” takiego doświadczenia? Jak wygląda doświadczenie nieautentyczne? Czy istnieją media, które nie powstają w oparciu o doświadczenia?

Pozwalam sobie na lekką zgrywę, ponieważ problemem Lidonga najwyraźniej stał się  brak własnego doświadczenia. I nie chodzi tu o warsztat reżyserski lub techniczny – przy debiucie można wybaczyć sporo zgrzytów – lecz o poczucie scenopisarskiej (Lidong napisał też scenariusz) estetyki, umiejętność selekcji i inteligentnego słuchania. Poniekąd jestem w stanie zrozumieć skąd entuzjazm do nagrywania kumpelskich historii. Wystarczy tylko spotkać się ze znajomymi, wypić kilka piw, wyciągnąć z życia coś wesoło-spektakularnego (czy raczej coś, co podtrzyma stan rozweselenia) i już można snuć plany o napisaniu książki czy nakręceniu filmu. Wesołość jednak szybko minie i chyba lepiej, żeby nie zostało po niej żadne nagranie.

Warszawski Festiwal Filmowy – materiały prasowe

No dobrze, znęcam się trochę nad biednym Chińczykiem. Problem polega na tym, że budowanie świata na kumpelskich anegdotkach ma bardzo ograniczony zasięg. Nie odczuwam potrzeby oglądania rozdrobnionych scenek rodzajowych, jeśli przestają być one dodatkiem, a stają się kluczem scenariusza. Co mogą mi właściwie opowiedzieć niezręczne sceny w toalecie, w której wiecznie brakuje papieru toaletowego. Otóż właśnie to – brak papieru toaletowego, nic więcej. Tautologia, masło maślane.

Zamiast odpowiedzialnie i poważnie podjąć temat destrukcyjnej monotonii życia bez entuzjazmu i osobistych ambicji, Lidong stara się chyba skopiować historie swoich przyjaciół jeden do jednego, bez jakiegokolwiek pomysłu na spójną całość. Widać nerwowe zszywanie scenariusza w ilości dodatkowych, niepotrzebnych postaci w i tak ziejącej pustką przestrzeni Upadku. Widać brak reżyserskiego obycia w namacalnej niezręczności niektórych scen. Widać w końcu brak intuicji, jeżeli chodzi o własne możliwości techniczne. Nieco więcej pracy, a pustka mogłaby stać się atutem, trochę wysiłku modyfikacji, a anegdotyczność mogłaby stać się spoiwem całości zamiast nieudanym dowcipem.

Kilka lat temu na Warszawskim Festiwalu Filmowym pokazywany był film indyjskiej debiutantki, Ruchiki Oberoi, Island City, o podobnej co Upadek tematyce. Mimo rażącego kiczu i skromnych możliwości, była w stanie zamienić te przeszkody na swoją korzyść, zgrabnie podchodząc do tematu. Mimo, że film Oberoi wybitny nie był, od tworu Lidonga dzieli go głęboka przepaść. Szkoda.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa