Site Loader

Bill Morrison, znany ze swojej umiejętności tworzenia wrażliwych, poetyckich obrazów found footage’owych, stworzył film wyjątkowy. I to nie tylko ze względu na formułę – Dawson City: Frozen Time jest obrazem złożonym prawie wyłącznie z materiałów archiwalnych, cudem odkopanych w Dawson (nad słynną, kojarzoną z gorączką złota, rzeką Klondike w Kanadzie) starych filmów z początków XX wieku, a także fotografii i wycinków z gazet – lecz również ze względu na temat: nowe zastępujące stare, czyli brutalne efekty nadchodzącej wielkimi, zdecydowanymi krokami nowoczesności.

Twórca sprzągł ze sobą historię kina i ostatnie podrygi gorączki złota, sprawnie wychwytując moment narodzin nowoczesnego kapitalizmu. Ujrzymy więc na przykład wysiedlenia resztek ludności tubylczej i zawłaszczanie ich ziemi, niszczenie naturalnych łowisk, bezmyślną eksploatację złóż podziemnych, wielkie migracje spowodowane złudzeniem szybkiego zysku i dzikość biznesu, który czasem uciekał się do przestępczych metod (celowe podpalenia, literalne pozbywanie się konkurencji dewastacja i późniejsza odbudowa, to się tylko liczy, w czym jest większy zysk). Dowiemy się też między innymi o tym, że przodek Donalda Trumpa, Fred Trump, zbudował rodzinną fortunę prowadząc burdel.

Against Gravity – materiały prasowe

Wszystko to jest przedstawione przez Morrisona tak jakby mimowolnie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ważniejsza w tej powolnie snutej narracji jest opowieść z porządku historii kina i rekonstrukcja odnalezienia szpul starych filmów z początku XX wieku i tego, jak to się stało, że kilka dekad przetrwały zakopane pod ziemią (zostały odnalezione w 1978 roku). Wśród nich, dla przykładu, znalazły się jedyne istniejące obecnie kopie niektórych filmów D.W. Griffitha czy Toda Browninga. Warto jeszcze dodać, że szacuje się, że około 75% wszystkich filmów nakręconych na taśmie, której podłożem była nitroceluloza[1], zostały zniszczone, znalezisko było więc bezcenne.

Opowiadając historię kinowej ewolucji pogranicza wieków – od braci Lumière, Thomasa Edisona, niebezpiecznie łatwopalnej taśmy, z której korzystali twórcy kina niemego, po udźwiękowienie – amerykański dokumentalista ukazuje też to, że kino było nieodłączną częścią przemian związanych z nowoczesnością. Nie tylko jako jeden z najważniejszych wynalazków epoki, lecz również jako niemy, jeszcze nieświadomy swojej roli archiwisty obserwator, a także – w pewnym sensie – ofiara tych samych przemian, których była dzieckiem.

Sprawnie wybrane i połączone ze sobą obrazy składają się na wizualną narrację i zyskują niezwykłą właściwość. Są narracyjnym komentarzem, ale też świadectwem tamtych czasów. To twarze zwykłych i niezwykłych ludzi, materiały amatorskie i profesjonalne. Widzimy jak wiele osób, w tym wielu słynnych aktorów i biznesmenów, przewinęło się przez Dawson. Fragmenty tych filmów mają w sobie coś niesamowitego, iskrę zamrożonego w czasie życia. Jest w nich coś bardzo niepokojącego, jakby postaci, które widzimy na ekranie, chciały wyjść z ekranu. Jakby chciały odzyskać utracone życie. Jakby chciały zemścić się na tych wszystkich zniszczonych kopiach (wielu, jak uczy nas Morrison, zniszczonych celowo, przez właścicieli, biznesmenów, przedsiębiorców, dla których wraz z pojawieniem się dźwięku, kino nieme zaczęło tracić jakąkolwiek wartość).

Być może to wrażenie powodowane jest przez strukturalny wymiar wielu filmów z Dawson. Są one podniszczone, niewyraźne, zamazane, niepełne. Tu nie rozpoznamy przedmiotu trzymanego przez postać, gdzie indziej ruch wyda nam się jakiś dziwny, z przeskokami, nierównościami, itd. Tak jakby faktycznie coś chciało się z tego obrazu wydostać. Może to zasługa twórcy, który świadomie zbudował film z elementami strukturalnymi (czyli pokazywaniem widzowi fragmentów taśmy, procesu filmowania, etc.) i potrafił oddać w swoim filmie niezwykłą witalność starego kina (przypomnijmy sobie legendę o widzach uciekających przed pociągiem podczas pierwszego, historycznego, płatnego pokazu kinowego Wjazdu pociągu na stację w La Ciotat braci Lumière), to wrażenie ruchu, które ponad sto lat temu po raz pierwszy zachwyciło cały świat. A może to magiczne działanie tych cudem ocalałych kliszy z Dawson?

Całość została poza tym przyozdobiona wybitnie klimatyczną muzyką Alexa Somersa (który stworzył też muzykę m.in. do filmu Captain Fantastic, tworzył również utwory do serialu Black Mirror). Dawson City rysuje się więc jako charyzmatyczna, nostalgiczna podróż do korzeni kina i narodzin nowoczesności. Jest pamiątką i przypomnieniem o tym, że nauka oparta na błędach przeszłości (dziki kapitalizm) jest najtrudniejszą ze sztuk.


[1] Taśmy tego rodzaju, wysoce łatwopalne ze względu na to, że materiał ten nie potrzebuje tlenu do spalania, zostały całkowicie wycofane z użytku w latach 50 XXw.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa