Tytułowe głodne duchy to dusze tych, którzy przed laty przybyli na Wyspę Bożego Narodzenia i odeszli bez pochówku. Lokalna chińska społeczność wierzy, że należy tych przodków nakarmić – w odpowiednim rytuale spalane są dla nich dary ofiarne, by ukoić ich niespokojny sen. Owi zmarli przed laty przodkowie byli migrantami, którzy szukali na dziewiczej wyspie nowego domu.
Współczesna Wyspa Bożego Narodzenia wciąż jest miejscem, do którego przybywają niespokojne, wygnane ze swoich domów dusze. Oto położona na południe od Jawy wyspa, będąca najdalszym terytorium zewnętrznym Australii, stanowi strefę buforową dla uchodźców próbujących wydostać się z Azji. To nie wielkie odległości – ani wzburzone morze – są dla nich przeszkodą, lecz tryby pozbawionej uczuć administracji. To urzędniczy wir sprawia, że nie wiedzą oni kiedy (za tydzień, za miesiąc, za rok) i czy w ogóle będą mogli ruszyć dalej w podróż ku ziemi obiecanej[1].
Wyspa głodnych duchów jest filmem dokumentalizowanym. Opowiada o psycholożce – potomkini dawnych migrantów – która zajmuje się sprawami uchodźców na Wyspie Bożego Narodzenia. Sielanka rodzinna, którą może przeżywać poza pracą, nie wystarcza, by udźwignąć wszystkie emocje związane z trudnymi historiami i poczuciem bezsilności wobec niewzruszonego tragediami systemu.
Ów system z dużo większą empatią podchodzi do migrujących czerwonych krabów, z których wyspa słynie. Najstarsze z nich pamiętają jeszcze pierwszych osadników. Z jednej strony to przepiękna metafora migracji, z drugiej – jezdnie pełne ruchomej czerwieni przypominają o tym, że wszyscy ludzie są przybyszami, a ziemia wcale nie jest dana ludzkości na własność.
Film Gabrielle Brady to fabularyzowany dokument w stylu slow. Poezja przeplatać się będzie z oniryzmem i niepokojem nocnych wędrówek duchów, które niemal można zobaczyć i usłyszeć patrząc na ciemne, groźne ujęcia dżungli. W ciągu dnia owe duchy tak jakby przybiorą fizyczną postać krabów, a także i szukających schronienia ludzi.
Wyspa
głodnych duchów jest więc filmem o głodzie wędrówek, o
życiu pozostającym w ciągłym ruchu – którego wstrzymywanie jest aktem
brutalizmu. To swego rodzaju liryczny manifest humanitaryzmu i wolności. To
dzieło, które trafi do ludzi wrażliwych, wywołując łzy i poczucie, że ludzie
cierpią na chorobę zwaną brakiem empatii.
[1] Polityka prawicowego rządu Australii bardzo mocno zaostrzyła kontrole migracyjne.