Site Loader

Drugi samodzielny pełnometrażowy film nakręcony przez Gretę Gerwig potwierdza reputację artystki jako hollywoodzkiego głosu feminizmu. Doskonale pamiętamy Lady Bird sprzed trzech lat, w którym Gerwig dekonstruowała wychowanie w tradycyjnym środowisku katolickiego liceum z perspektywy dorastającej dziewczyny, (nie bez delikatności) kładąc na łopatki absurdy i blokady instytucji religijnej wcinającej się w intymno-emocjonalny rozwój wspólnoty. Tym razem reżyserka idzie o krok dalej.

W Małych kobietkach nie ma neurotyczno-miejskiego stylu, który przykleił Gerwig niekoniecznie komfortową łatkę kobiecego Woody’ego Allena[1]. Widać za to żyłkę kulturoznawczyni kreatywnie korzystającej z literatury i tradycji adaptowanego materiału nie tylko po to, by odwrócić perspektywę przesłodzonej historycznej narracji, lecz również po to, by skomentować współczesność.

CTMG, Inc., Wilson Webb, Sony Pictures materiały prasowe

Nie jest to bowiem pierwsza adaptacja dzieła dziewiętnastowiecznej powieściopisarki, Louisy May Alcott. Nie licząc filmu Gerwig było ich w przeszłości aż dziesięć – cztery ukazały się na dużym ekranie, sześć można było oglądać w zaciszu kina domowego. Co jest takiego szczególnego w tej klasycznej, wydanej w 1868 roku, powieści kobiecej, że większym magnesem ekranowym są chyba tylko Wichrowe wzgórza?

Być może chodzi o wyjątkową elastyczność Alcott. Powieściopisarka była feministką, a także aktywnie opowiadała się przeciwko niewolnictwu. Lecz zmagania i rozterki swoich bohaterek przedstawiała subtelnie – podobnie jak kobiety owego czasu musiały rezygnować ze swoich pragnień, ukrywać emocje, a jedyną dostępną walką była niezachwiana wytrwałość, tak wyjątkowe, jak na swoje czasy, zaangażowanie, umieszczała między wierszami. Być może chodzi też o osobisty wymiar dzieła dziewiętnastowiecznej pisarki – w pewnym sensie opisuje w powieści swoje prywatne doświadczenia dorastania z siostrami w domu, w którym często brakowało ojca i swoje własne marzenia i rozterki (alter ego Alcott, Jo March, jest aspirującą pisarką).

CTMG, Inc., Wilson Webb, Sony Pictures materiały prasowe

Gerwig, być może jako pierwsza spośród adaptujących dzieło Alcott, potrafiła czytać między wierszami – tak jakby powieść Alcott musiała doczekać odpowiednich czasów i odpowiedniej wrażliwości. Jakby musiała czekać na kobietę. Emblematyczną jest tu postać matki wychowującej samodzielnie cztery córki, Marmee March (Laura Dern), która w przeciwieństwie do swoich wcześniejszych wersji, nie jest tylko nieskazitelnym obrazem dobra, które wydaje się zupełnie niewidoczne na ekranie. Dern brawurowo dawkuje kipiące pod skórą prawdziwe, żywe, silne emocje – frustrację, zmęczenie, złość. Przecież to kobieta, która poświęciła całe swoje życie rodzinie i wciąż nieobecnemu mężowi. Lecz to jej siła, zaangażowanie i wytrwałość będą życiowym drogowskazem dla dorastających dziewczyn, które nauczą się funkcjonować w zeskorupiałym, męskocentrycznym świecie.

Można odnieść wrażenie, że amerykańska artystka wykonała pracę, której często brakowało w kinie zza oceanu. Nie portretuje, lecz rozwija. Nie uprawia hołdownictwa w stronę feminizmu drugiej fali, lecz przygląda się jego dziedzictwu i zastanawia się nad przebłyskami i pracą swoich przodkiń. Pod tym względem Małe kobietki przypominają inne znakomite dzieło (w którym swoją drogą Gerwig zagrała),  Kobiety XX wieku z 2017 roku. Oba filmy stanowią kompleksową pracę przekrojową dotyczącą zduszonego kobiecego świata. Niosą wartość edukacyjną, badawczą i analityczną – a przede wszystkim dającą nadzieję na to, że kobiety w końcu zdobywają należne im miejsce w kinie i w społeczeństwie.

Ciekawie byłoby zobaczyć podczas rozdania Nagród Akademii starcie dwóch znakomitych filmów i dwóch spojrzeń na historyczny i współczesny feminizm – Portretu kobiety w ogniu i Małych kobietek i zastanowić się nad tym, czy Zachód jest spójny w swojej wizji kobiecości. Wielka szkoda, że Francuzi wybrali inne dzieło na swojego reprezentanta – niezależnie od tego, czy nagrodzeni Złotą Palmą Nędznicy są filmem wybitnym. Te Oscary mogły należeć do kobiet.


[1] Jest w tym pewien ironiczny ładunek, biorąc pod uwagę obciążonego o poważne oskarżenia dotyczące wykorzystywania seksualnego Allena.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa