Site Loader

Historia małżeńska Noah Baumbacha to już trzecia produkcja tego kalibru – mam na myśli wysokobudżetowe filmy, które prawie jednocześnie trafiają do kina i na platformę streamingową – pod sztandarem Netfliksa (po Romie Cuaróna i Irlandczyku Scorsese – a tuż przed Dwoma papieżami Fernando Meirellesa).

Kiedy prawie równy rok temu zastanawiałem się, w jakim kierunku będzie zmierzać Netflix ze swoją ofertą, domyślałem się, że jedna z najpopularniejszych platform streamingowych będzie dokonywać coraz większej ekspansji na polu tzw. kina środka – rozszerzając swoją niezbyt atrakcyjną ofertę filmową o produkcje będące gdzieś pomiędzy kinem artystycznym a masowym, kinem autorskim, lecz kontrolowanym przez platformę. Krótko mówiąc, dzieła łączące niedzielnego widza z festiwalowym bywalcem.

Rok to stosunkowo niewiele, a Netflix, jak się zdaje, sporo postawił na swoje wysokobudżetowe produkcje i w tym krótkim czasie otworzył worek z dużymi tytułami. I trzeba przyznać, że każdy z nich był jak dotąd bardzo solidny (czego dowodem mogą być aż 4 nominacje do Złotych Globów filmów wyprodukowanych przez platformę). Czy jest to strategia, która pozwoli Netfliksowi zachować swoją dotychczasową pozycję na rynku i wytrzymać napór konkurentów (jak Disney+, który z impetem zainaugurował swoją obecność serialem osadzonym w uniwersum Gwiezdnych Wojen, The Mandalorian)? Odpowiedź zapewne poznamy za jakiś czas (może za rok?).

Ucinając ten przydługi wstęp, czas, żebym zastanowił się nad samą Historią małżeńską. Baumbach jest twórcą, który zdążył udowodnić, że potrafi budować opowieści, swoją lekkością i humorem mogące z powodzeniem konkurować z kinem Woody’ego Allena (np. wspaniała, neurotyczna rola Grety Gerwig w Frances Ha z 2012 roku)[1], potrafi też tworzyć wiarygodny obraz rodziny obciążonej wewnętrznymi konfliktami (Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane) z 2017 roku).

Najnowszy film amerykańskiego twórcy jest popisem umiejętności scenopisarskich i lekkości budowania prostych i trafnych scenek z życia w rozpadającym się małżeństwie. Historia małżeńska jest filmem edukacyjnym, opowiada bowiem o niedojrzałości emocjonalnej, braku umiejętności komunikacji w relacji, w której powinna być ona podstawą, a także o tym jak bezwiednie można wykorzystywać drugą osobę, okopując się w swoim indywidualnym, egoistycznym świecie.

Nicole (Scarlett Johansson) i Charlie (Adam Driver) cierpiący na kryzys małżeńskiej relacji, podejmują decyzję o rozwodzie. Od samego początku filmu ich świat (widziany przez nich samych i ich otoczenie jako spójny organizm) będzie brutalnie podzielony na dwoje (a ich jedynym łącznikiem pozostanie kilkuletni syn, Henry). Baumbach postawił na narrację opartą na olbrzymim kontraście, który będzie podkreślany na każdym kroku – np. płot, który podzieli bohaterów wyraźnie dążących do kontaktu między sobą, podział przestrzeni w sali sądowej, wyraźnie skonstruowane różnice między światem „męskim” (agresywny prawnik Charliego) a „kobiecym” (Laura Dern jako prawniczka-doradczyni Nicole).

American Film Festival – materiały prasowe

Owa kontrastowość, choć niewątpliwie atrakcyjna, jest też głównym problemem Historii małżeńskiej. Reżyser trafnie przedstawia dynamikę relacji cierpiącej na kryzys, opierając się na dobitnych scenkach z życia wziętych, świetnie napisanych dialogach i emocjach tylko czekających na moment wybuchu (Driver się powoli wyrabia!) – tyle że sam ustawia swoją perspektywę gdzieś po środku, dystansując się od samego konfliktu, skupiając się na obserwacji i rezygnując z oceny tej lub innej postawy.

W filmie, który niebezpiecznie ociera się o stereotypy życia w związku oraz igra ogólnym wyobrażeniem na temat tego, co „męskie”, a co „kobiece”, neutralność to za mało. Będziemy oczywiście współczuć Nicole, kiedy dowiemy się, że w relacji zawsze rezygnowała z tego, co było ważne dla niej na rzecz potrzeb swojego męża (droga drugofalowej feministki, która poniewczasie budzi się w domowym świecie kontrolowanym przez mężczyznę). Ale podobne współczucie będzie wywoływał Charlie, kiedy okaże się, że nie chciał przeprowadzać się do Los Angeles ze względu na miłość do pracy (ach, ta cierpiętnicza mina).

Jasne, jak sam powiedziałem wcześniej, film ma opowiadać o niedojrzałości emocjonalnej i braku umiejętności kontaktu – i z tego się wywiązuje: wystarczy wskazać moment, w którym dochodzi między bohaterami do poważnej rozmowy. Wtedy, kiedy mają szansę wspólnie podjąć decyzję, oboje milczą, jakby czekając na to, że to druga osoba przejmie kontrolę i to ona zacznie działać.

Coś jednak sprawia, że Historia małżeńska zgrzyta. I myślę, że ów zgrzyt dobrze obrazują słowa wypowiedziane do Charliego przez agresywnego prawnika: „Znajdziesz się między szaleństwem a rozsądkiem!”. Przerysowanie na osi męskie-kobiece osiągnie olbrzymie rozmiary. Charlie będzie rozsądny, rzeczowy, skupiony na pracy, zamknięty, niemal pozbawiony emocji, obowiązkowy – jego miastem będzie deszczowy, szary, ponury Nowy Jork. Nicole[2] będzie neurotyczna, radosna, emocjonalna i otwarta, jak słoneczne przestrzenie Los Angeles.

Lecz nawet punkcie kulminacyjnym, kiedy napięcie w końcu znajduje ujście i rozpętuje się wielka burza emocji, nie ma odczucia, że owy dualizm świata przedstawionego został złamany. Wciąż jest On i jest Ona. Jakby reżyser chciał pokazać, że świat jest cały dopiero wtedy, kiedy obie jego półkule ze sobą połączone.

A przecież świat rozwodów to często świat zdecydowanie bardziej zbliżony do Viviane chce się rozwieść (Ronit Elkabetz, Shlomi Elkabetz, 2014) niż do Historii małżeńskiej. To rzeczywistość brutalna, brzydka, trudna i bolesna, gdzie rozpad relacji nie równa się podziałowi świata na „męski” i „kobiecy” – ponieważ jest to po prostu podział sztuczny. Przecież charakter człowieka nie wynika z płci.

Jak powiedział jeden mój znajomy, któremu film się podobał: „Tak pięknie rozwodzą się tylko w filmach”. Mogę odpowiedzieć nie bez ironii: no właśnie.


[1] No i o ile przyjemniej ogląda się kino nieobciążone ręką człowieka oskarżonego o pedofilię.

[2] Jedna scena, która ma miejsce w Japonii chcąc niechcąc przywołuje na myśl Między słowami Sofii Coppoli z 2003 roku. Gdyby bohaterka filmu Coppoli była tą samą osobą w Historii małżeńskiej, można by pomyśleć, że w jej życiu nastąpił smutny, niewyobrażalnych rozmiarów emocjonalny regres.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa