Site Loader

Wielokrotnie pisałem o kinie slow i wielokrotnie zwracałem uwagę na to, jak bardzo neomodernizm lubi opowiadać o bohaterach osamotnionych, wyalienowanych ze społeczeństwa, mających problemy z komunikacją z innymi ludźmi i żyjącym w odludnych miejscach, noszących znamiona nadchodzącej lub minionej apokalipsy. Zwycięzca sekcji Orizzonti podczas tegorocznego festiwalu w Wenecji, czyli Atlantyda Valentyna Vasyanovycha, pasuje jak ulał do tego opisu.

Mamy 2025 rok, Wschodnia Ukraina. Minął rok od zakończenia wyniszczającej wojny. Opustoszały, niemal pozbawiony roślinności krajobraz, w którym brakuje zdatnej do picia wody, jest jednym wielkim pobojowiskiem, polem minowym i cmentarzem. Resztki przemysłu wycofują się z regionu razem z ludźmi zmuszonymi porzucić swoje dawne życie i wyruszyć na poszukiwanie szczęścia gdzie indziej.

Wśród pracowników, których dotknie zamknięcie pobliskiej fabryki stali, znajdzie się Siergiej, weteran minionej wojny, cierpiący na zespół stresu pourazowego. Bohater musi się mierzyć nie tylko z namacalnymi efektami destrukcyjnego konfliktu, lecz również z poczuciem bezsensu stoczonego boju – nieistotne tutaj, która strona okazała się zwycięska, ponieważ wojna pozostawiła po sobie ranę tak głęboką, że nic nie może jej wyleczyć.

Warszawski Festiwal Filmowy – materiały prasowe

Vasyanovych buduje nierozerwalną więź między bohaterem a światem przedstawionym w podobny sposób, co jeden z czołowych dalekowschodnich neomodernistów, Tsai Ming-liang (np. w Dziurze z 1998 roku). Post-apokaliptyczny krajobraz jest obrazem półmartwej Ukrainy i wnętrza Siergieja zarazem. U ukraińskiego twórcy owo odbijanie się stanu wewnętrznego bohatera w tle, nie jest bezpośrednią reakcją na zachodzącą zmianę, jak w przypadku innych filmów slow – zmiana już nadeszła, teraz zostały tylko zgliszcza, z którymi były żołnierz będzie się powoli godził.

Na uwagę zasługują fenomenalne zdjęcia (reżyser był również operatorem) – ujęcia fabryki są tak piękne, że aż potrafią wzruszyć. Poszczególne sceny mają idealne wyczucie czasu – przy jednoczesnym poczuciu, że wszystko dzieje się tak, jak powinno, że wszystko jest częścią życia w tym ponurym świecie.

Neomodernizm jest wbrew pozorom bardzo bliski realnym problemom. Atlantyda jest filmem wybitnie antywojennym, jest ostrzeżeniem przed tym, do czego może doprowadzić eskalacja konfliktu z Rosją i tym, jak niewiele znaczy słowo „ojczyzna”, kiedy nie da się w niej żyć.

Film ukraińskiego reżysera nie zostawi widza kompletnie rozbitego. Proces godzenia się Siergieja ze sobą i swoim otoczeniem jest czymś pozytywnym – mimo że jest to godzenie się z jałowym życiem na pustkowiu. Piękna klamra zastosowana przez Vasyanovycha sugeruje, że istnieje jakieś post-życie i że być może jest ono więcej warte niż rozkopywanie grobów i rozgrzebywanie konfliktów.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa