Niezależne produkcje filmowe posiadające często bardzo ograniczony – a nawet prywatny – budżet pozwalają osiągnąć twórcom wolność, jakiej nigdy nie mogliby mieć w systemie producenckim. Choć w starciu między wielką rozrywką kasową a skromnym, małym kinem zawsze stanę po tej drugiej stronie, tym razem nie mogę nie zwrócić uwagi na kilka niebezpieczeństw wynikających z zachłyśnięcia się własnym ego i twórczą wolnością.
Za przykład posłuży tu NU/牛, dramat napisany, wyreżyserowany, zagrany i wyprodukowany przez młodą artystkę pochodzącą z Chin a mieszkającą w Rosji, Yang Ge. Prosta, niedojrzała opowieść mogłaby stać się obrazem późnego coming of age wrażliwej osoby, osamotnionej i nie mogącej się odnaleźć w obcym świecie, gdyby nie narcystyczne skupienie na własnym ja i nużąca, rozciągnięta na kilkadziesiąt minut (dobrze, że nie dłużej!) prezentacja zdolności malarskich i wokalnych artystki. Bez dodatku fabularnego, można by pomyśleć, że jest to coś w rodzaju przydługiego aktorskiego portfolio.
Zastraszająca ilość kiczu zmieszana z seksistowskim dodatkiem, w której to mieszance z radością tapla się Yang Ge, nie stanowiłaby problemu, gdyby została potraktowana balansującą ją zdrową ilością autoironii, której w NU/牛 ewidentnie mamy niedostatek. Tak niestety nie jest – delikatna, melancholijna poetyka, kojarząca się z kinem Hong Sang-soo, bardzo szybko ustępuje miejsca żenadzie, wywołanej nadmuchanym ponad miarę balonem ego.
Nie do końca rozumiem, skąd jurorskie wyróżnienie filmu na festiwalu w Moskwie. Czy w tym roku kinematografia rosyjska przeżywa kryzys? Czy dotacje ministerialne były dużo skromniejsze (koprodukcje międzynarodowe wydają się prezentować o wiele lepiej)? Niezależnie od przyczyn, nie jest to kino, które ogląda się z przyjemnością – nadmienię, że podobnych przykładów, o których nie pisałem, było na Sputniku dużo więcej.
Nie sposób ocenić, czy Yang Ge zabrakło samoświadomości, dystansu lub głosu rozsądku z zewnątrz. Nie pomoże jej silenie się na tzw. „odważne” sceny – wywołają one raczej głośne westchnienie znużenia niż zaskoczenie. Nie na tym kino rosyjskie stoi, na czym zresztą w podobny sposób przejechał się zachłyśnięty zastrzykiem wolności okres pieriestrojki.
Myślę, że NU/牛 plasuje się bliżej vlogów internetowych (nie chodzi mi tylko o ujęcia z kamerki telefonu, lecz również o całą, prostą konstrukcję filmu) niż solidnego kina niezależnego, festiwalowego. Kto wie, być może Yang Ge jest w rzeczywistości całkiem inteligentną twórczynią, produkującą interesującą sztukę – tego jednak w jej autoprezentacji nie widać.