Site Loader

Jeżeli miałbym w swojej wyobraźni porównać do czegoś współczesne Chiny, przychodzi mi na myśl piękna, misternie zdobiona, wielobarwna, starożytna waza, która wielokrotnie była rozbijana i klejona z powrotem, zatracając powoli swój oryginalny wygląd, gdzieniegdzie tylko zachowując o nim pamięć. Z każdym kolejnym złożeniem, wygląda coraz bardziej nie jak mozaika, lecz jak lepki od kleju przykrywającego zdobienia, monolit.

Takie właśnie wrażenie można odnieść, oglądając Sekretny alfabet Violet Du Feng – dokument na papierze opowiadający tylko i wyłącznie o sile siostrzeństwa, Chinkach i ich cichej walce o równe prawa, w rzeczywistości przytłaczający obrazem kraju z jednej strony nowoczesnego, w którym przedziwne połączenie soc-kapitalizmu napędza owe mocarstwo gospodarcze i podnieca obietnicą pieniądza, a z drugiej wciąż nie może uwolnić nogi ze szczeliny, której nie udało się przeskoczyć ani wielkim skokiem naprzód, zainicjowanym w czasach Mao Zedonga, ani żadnym następnym. Po jednej stronie mamy wielokulturowość zbitą w bezkształtną masę, a po drugiej współczesność, która korzysta z tradycji po to tylko, by sprzedawać swoje interpretacje przeszłości z lepszym zyskiem lub skuteczniej wydłużać życie patriarchatu serwowanego pod płaszczykiem cnót, wartości i nostalgii.

Du Feng opowiada oczywiście o tytułowym tajnym piśmie Nüshu, tradycyjnie niedostępnym dla mężczyzn, praktykowanym tylko przez kobiety, ale robi to na modłę zachodnią, sama wpadając w pułapkę, której – mogłoby się zdawać – była świadoma. Podobnie jak przedstawiciele firm, które próbują rozkręcić interes, korzystając z wzornictwa Nüshu przy produkcji i sprzedaży kiczowych gadżetów, reżyserka stara się sprzedać widzom swoją wizję współczesnej chińskiej kobiecości, lub raczej, jej ułamka. Niestety, ów styl, momentami przypominający telewizyjną, wydmuszkową interpretację arthouse’u, daje efekt sztucznego optymizmu tam, gdzie wręcz zionie ponura otchłań braku realnych, równych praw, kajdan tradycji połkniętej przez kapitalizm i patriarchat i wyplutej w formie tak chytrej, że nawet świadome swojej walki kobiety gubią się w niej, działając na swoją wzajemną niekorzyść – na przykład utrwalając schemat, przeciwko któremu powstało pismo Nüshu, schemat dominującego mężczyzny i wymóg posiadania partnera.

Oglądając Sekretny alfabet bliżej nam do nerwowego śmiechu z absurdów widzianych na ekranie niż do refleksji dotyczącej mariażu kapitalizmu z patriarchatem w chińskim wydaniu oraz mechanizmów utrwalających w sercach i głowach zastały porządek. Choć temat podjęty przez Du Feng jest szlachetny i potrzebny, na tle bezwzględnej siły pieniądza i kultury, której dobre elementy rozpadają się powolnie, lecz nieuchronnie – jak widziane w filmie stare budynki w pustoszejących małych miastach i wsiach – naiwny optymizm reżyserki wypada blado.

Dokument chińskiej reżyserki należy czytać między wierszami i emocjonalnie – tam, gdzie wydaje się zabawny, jest dojmująco smutny, tam, gdzie obiecuje nadzieję, rozdzierająco i rozpaczliwie krzyczy: o umieraniu wyjątkowej kultury, o rozpadzie miejsc, o walce, w której więcej będzie pyrrusowych zwycięstw niż powrotów z tarczą. Mimo że optymizm wyczuwalny w ostatnich scenach wydaje się naiwny, można zgodzić się z reżyserką w jednym: proces budowania kobiecej świadomości w Chinach się rozpoczął i przyjdzie kiedyś czas na jego drugą i trzecią falę.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa