Site Loader

Przed tegorocznymi Pięcioma Smakami skrzętnie zapoznałem się z twórczością Fruit Chana, którego retrospektywa stanowi jeden z bloków 13. edycji festiwalu. Nie mogę powiedzieć, że zakochałem się w tym twórcy, ale nie mogę też pławić w swoim rozczarowaniu. Kino Hongkońskiego prowokatora (który z perspektywy zachodniego widza pewnie nie zawsze jest szczególnie prowokacyjny – no, może poza Pierożkami z 2004 roku) trzymało wyjątkowo równy poziom, a po latach stanowi bezcenny wręcz wgląd w zmieniające się w ekspresowym tempie miasto i ogólniej – świat wschodu.

Fruit Chan lubi trzymać się ulicy. Tu zapewne sztandarowym przykładem byłby Mały Cheung z 1999 roku. Jest to opowieść o osieroconym chłopcu, który wychowywany jest przez półświatek przestępczy i drobnych kupców – słowem: przez ulicę. Slumsy, charakterystyczne, obskurne, wielopiętrowe osiedla i bieda pojawiają się w wielu innych filmach twórcy. Reżyser dobrze radzi sobie w portretowaniu dzieci (wspomniany Mały Cheung, czy Hollywood Hongkong z 2001 roku) i tych, którzy z różnych powodów (bieda, szaleństwo, odmienność, dziwactwa) nie pasują do społeczeństwa (Made in Hongkong z 1997 lub Pierożki).

Jego najnowszy film, Trzej mężowie, stanowi ostatnią część wieńczącą trylogię prostytutek po niemal 20 latach po poprzedniej odsłonie w umownej trylogii (po Durian Durian z 2000 roku i Hollywood Hongkong z 2001). Fruit Chan nie odbiega od stylu znanego z poprzednich filmów. Wciąż lubi obrzeża – margines ludzki i życie na pograniczu między Hongkongiem a Chinami. Ów wpływ wielkiego mocarstwa na – bądź co bądź – autonomiczny Hongkong stanowi subtelny leitmotiv większości filmów artysty.

Trzymając się tematyki trylogii, Trzej mężowie, wbrew swojemu tytułowi, opowiadają głównie o prostytutce. Tym razem, w porównaniu do poprzednich filmów, perspektywa jest rzeczywiście prowokacyjna. Świat jest widziany oczami dziewczyny mieszkającej na łodzi i świadczącej usługi seksualne całemu portowi. Do tego cierpi na hiperseksualność i inne zaburzenia – praktycznie nie mówi, zachowuje się trochę jak nieporadne dziecko. Została sprzedana przez swojego ojca (który jest jednocześnie ojcem jej dziecka) innemu mężczyźnie, który potem pełnił rolę alfonsa, by w końcu sprzedać[1] ją kolejnemu mężczyźnie za żonę. Cała „rodzina” zaczyna podróżować wspólnie.

Fruit Chan rozkoszuje się w swoim filmie przemocą wobec kobiety. Mimo że sam utrzymuje, że jego film nie jest anty-feministyczny, ciężko nie odnieść wrażenia, że jest co najmniej obraźliwy. Bohaterowie nie wywołują sympatii. To problem, ponieważ odbiegają od normy. Jeden jest kaleką, drugi głupcem, trzeci niedorajdą. To ten sam inny świat, który zdążyliśmy poznać we wcześniejszych filmach twórcy. Tym razem jednak jest to świat, który wywołuje więcej pogardy niż współczucia czy zainteresowania. Jest absolutnie pozbawiony delikatności wobec osób chorych, wyalienowanych, bądź cierpiących na jakiś defekt – i nie przełamuje tego odczucia humor, który z każdą kolejną minutą filmu wydaje się być coraz bardziej wyśmiewaniem się z takich osób[2].

Pięć Smaków – materiały prasowe

Chodzi również o postać kobiety. Nie jest pełnoprawną, świadomą bohaterką, tak jak dziewczyna z Durian Durian czy prostytutka z Hollywood Hongkong. Co więcej, nie ulega w filmie wyraźnej przemianie. Trzej mężowie w dużej mierze składają się ze scen seksu. Ciężko powiedzieć, czy owe sceny mają jakiś głębszy sens poza krytyką wpływu Chin na Hongkong.

Innymi słowy, męskie spojrzenie nie zostaje w filmie w żaden sposób przełamana. Czasem sceny są zabawne, mniej lub bardziej pomysłowe, czasem powodujące dyskomfort, innym razem obrzydliwe. Zawsze jednak przedstawiają sytuację przemocową, której – samej w sobie – reżyser zdaje się nie krytykować.

Rozumiem więc i zgadzam się z zarzutami środowisk feministycznych wobec tego filmu – niezależnie od zapewnień o dobrych intencjach samego reżysera. Nie sposób natomiast odmówić występowi odtwórczyni głównej roli, Chloee Maayan brawurowego występu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że jej doświadczenie różni się od doświadczenia Niny Wu.


[1] Używam tu słowa „sprzedać” świadomie, ponieważ w kulturze regionu panował zwyczaj swego rodzaju sprzedawania córek przyszłym mężom, którzy zyskiwali nad nimi pełną władzę.

[2] Nawet gdyby ten zabieg był sposobem krytyki męskiej przemocy wobec kobiet, nie zmieniałoby to faktu, że może być to stygmatyzujące osoby chore.

Liked it? Take a second to support me on Patreon!
Become a patron at Patreon!

Mateusz Tarwacki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Patreon

Wesprzyj mnie na Patreonie!
Become a patron at Patreon!

Kinogawęda

Współprazuję z:

Laura Przybylska
Laura Przybylska

Archiwa